W public relations, szczególnie w komunikacji kryzysowej, często mówi się o transparentności w przekazywaniu opinii publicznej wszystkich istotnych informacji – z naciskiem na słowo "istotnych".
Ale czy rzeczywiście absolutna przeźroczystość jest efektywną polityką?
Kiedy byłem w liceum zdarzyło mi się wejść z dwoma przyjaciółmi na szkolną dyskotekę bez biletu. Następnego dnia wezwał nas dyrektor. Za karę mieliśmy sami powiedzieć rodzicom co zrobiliśmy.
Zrobiłem to, czego oczekiwał dyrektor, ale tylko ja wiedziałem, że miałem na sumieniu kilka większych przewinień, z których – na szczęście – nie musiałem nikomu się zwierzać.
Nie ma firmy, która nigdy nie popełniła żadnego błędu, ale to nie znaczy, że po wybuchu kryzysu ma głośno bić się w piersi i spowiadać publicznie ze wszystkich pomyłek od pierwszego dnia działalności.
W sytuacji kryzysowej trzeba przyznać się do pomyłki, przedstawić plan naprawy i wyrazić współczucie dla poszkodowanych. Ale przekazywanie zbyt wielu informacji tylko zwiększy zamieszanie i sprawi, że opinia publiczna nie będzie wiedzieć co jest ważne a co jest tylko sensacją.
Całkowita przeźroczystość jest niebezpiecznym mitem.
W sytuacji kryzysowej trzeba dbać o przejrzystą komunikację – opinii publicznej należy przekazać tylko istotne informacje.
Rzecznik prasowy powinien wiedzieć co może powiedzieć mediom. Nie chodzi o cenzurę, ale klarowną i rzeczową komunikację.
W komunikacji kryzysowej liczy się przejrzystość – nie absolutna transparentność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz